Hejka :)

Tak jak już mówiłam założyłam nowy blog. Jest on o Jade i Bradleyu :)
Ps. dziekuje za ponad tysiac wyswietlen i okolo 60 komentarzy ;* xx
=> http://iwantyoumydreamboy.blogspot.com/ <=

Epilogue

*Bradley's POV*
Światło. Tak bardzo rażące. Trudno mi było uchylić powieki ale w końcu otworzyłem oczy. Jestem w szpitalu. Przez uchylone drzwi sali zauważyłem mamę i Mer. Wyglądały dość ponuro.
Chwila... Mer?! Co tu robi przyjaciółka Jade? Nie ważne.
Mama podeszła do mnie i z łzami w oczach złapała moja dłoń.
-Mamo, gdzie jest Jade?
-Tak sie cieszę ze juz wszystko okej. Przeszczep sie udał.- wciaz mi nie odpowiedziała na pytanie tylko nerwowo bawila sie moimi palcami- Naszczescie dawca sie znalazł, a właściwie sama sie zgłosiła. Prosze cie nie myśl teraz o tym. Jesteś jeszcze młody. Szybko znajdziesz sobie kogoś. -dopiero teraz do mnie dotarło. Jade nie ma. Wolałbym umrzeć niz pozwolić jej sie poświęcić. Łzy momentalnie zaczęły mi sie cisnac do oczu.
-Mamo zostaw mnie samego.-szepnalem
-Prosze uspokuj sie-nie docierały do mnie jej puste slowa
-Wyjdz!-krzyknelem. Moze zbyt głośno bo na twarzy mamy malowalo sie przerażenie. Zostałem sam z moimi wscieklymi myślami. Z jednej strony byłem zły na Jade ze mnie zostawila samego a z drugiej zrospaczony ze juz jej nie ma. Nie ma jedynej osoby dla ktorej moja egzystencja miała sens. Teraz wszystko bedzie takie puste bez niej. Szare. Zauważyłem stojący obok na stoliku talerz i sztucce zostawione przez mamę po obiedzie. Nie myśląc długo siegnelem po nóż i przycisnelem go sobie z całej siły do nadgarstka. Chwile pozniej strumień jasnej krwi pryskal ze mnie a przed oczami znów nastała ciemność. To najlepsze wyjście z tego wszystkiego. Z tego główna jakim jest życie. Straciłem osobę która była moim światłem wiec została juz tylko ciemność. 
Mam nadzieje ze odnajdziemy sie w tym drugim, lepszym świecie.





Tak oto kończy sie te opowiadanie. Moze zbyt dramatycznie, ale tak wyszlo. Niebawem dodam info co do nowego opowiadania. Trzymajcie sie xx

Endness #30

Bylam wsciekla na Bradleya. Czulam sie tak zle. Zdradza mnie. Juz nic nie bylo pewne... jego milosc do mnie wyparowala. Bez slowa wyprowadzilam sie z naszego domu. Minely juz dwa miesiace. Nie odbieralam od niego telefonow, nie odpisywalam na smsy i nie otwieralam drzwi gdy przychodzil. Czulam ta pustke w moim zyciu bez niego ale nie moglam odwarzyc sie na niego spojrzec lub choc uslyszec jego niski glos. Wiem ze od razu bym mu ulegla. Niestety tak dluzej byc nie moze. Musze z nim porozmawiac i powiedziec ze to koniec.
Postanowilam ze zrobie mu wizyte. Wiedzialam ze przy nim nie bede mogla wydusic nawet slowa wiec ma malej kartce napisalam sobie jedno krotkie zdanie. Nie moglam dluzej czekac i juz z samego rana bylam juz pod jego domem... wczesniej naszym. Zmarzniętymi rękami wyciągnęłam z kieszeni kurtki klucze. Ostatni raz spojrzalam na kartke, gleboki wdech i włożyłam klucz do dziurki. Przekręciłam a zamek cicho zadźwięczał, drzwi ustąpiły. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka zamykając za sobą drzwi.
Bradley stał w samych bokserkach na drugim końcu przedpokoju zaskoczony tak nagłą wizytą. Jego nieuczesane włosy, jego polnagie cialo, cała jego osoba onieśmieliła mnie.
Gdy chłopak zauważył, że osobą, która o tak wczesnej porze wchodzi do jego mieszkania, jestem ja, jego twarz z zaskoczonej zmieniła się w zadowoloną. Powoli podniósł kąciki ust, aż w końcu uśmiech zawitał błyszczącymi iskierkami w jego oczach. Staliśmy tak naprzeciwko siebie kilka chwil, aż w końcu Brad nie mogl wytrzymac, podbiegl do mnie i rzucil sie mi w objecia. Sciskając pogniecioną karteczkę niezwłocznie wtulilam sie w niego. Brakowalo mi tego. 
-Bbbbradley... Musimy porozmawiac.-jeknelam.
-Shhh... potem.-odsunal sie i zachlannie wpil w moje usta. "Kurwa. Jade wiedzialas ze tak bedzie." odezwal sie glos w mojej glowie. Tak, nie moglam mu sie opszec. Oddalam mu sie. Pocałunek był długi, głęboki i namiętny. Moje ręce odruchowo oplotły szyję chłopaka, a jego dłonie niecierpliwie zaczęły posuwać się po moich plecach w górę i w dół. Brad wzial mnie na rece i zaniosl do sypialni, kladac na lozku. Chwilę potem poczułam jak Bradley wkłada dłonie pod mój sweter i zaczyna podnosić go w górę. Oderwałam usta od jego ust i podniosłam ręce do góry umożliwiając chłopakowi zdjęcie swetra. Odłożył go, po czym znowu przyssał swoje wargi do moich. Nie długo trwało aby w ten sam sposób moja koszulka wylądowała na ziemi. Wplotłam palce w jego rozczochrane włosy i odchyliłam głowę do tyłu kiedy usta Bradleya znalazły się na mojej szyi. Poczułam jak robi mi malinkę, co spowodowało lekką przyjemność w moim ciele. Zaczal rozpinac mi rozporek a chwile pozniej moje spodnie spadły na podłogę z cichym odgłosem. Nasze ręce zaczęły niecierpliwie dotykać naszych ciał. Ramiona, plecy, brzuch, piersi, nogi, wszystko. Zaraz oboje bylismy nadzy. Oplotłam jego talię nogami. Położył się na mnie i powoli wszedł we mnie.
Poczułam go o wiele mocniej niż się spodziewałam. Na szczęście trwało to tylko chwilę. Brad wyciągnął swojego członka do połowy i ponownie pchnął delikatnie, a ja poczułam narastające podniecenie. Moje ręce raz po raz wędrowały od jego pleców, do pośladków, po czym wplatałam je w jego włosy ciągnąc je lekko. Brad dotykał moich ramion i piersi, nie przestając mnie całować. Był zachłanny, stęskniony, jakby nienasycony. Ja czułam to samo. Chciałam go całego, dla siebie. Chciałam go czuć jeszcze bardziej, jeszcze mocniej. W glebi duszy czulam ze jednak mnie nie zdradzil. Bradley nadawał coraz szybszego tempa, a ja całkowicie mu się poddawałam. Posuwistymi ruchami oddawałam mu przyjemność jaką on mi dawał. Napięcie między nami rosło, a oddechy stawały się coraz płytsze. Jęknął, mrucząc moje imię. Czułam jego pot na karku. Jeszcze bardziej przyspieszyliśmy tempo, nie mogąc powstrzymać się napływającej fali orgazmu. Brad całował i podgryzał moje cialo, co dawało mi jeszcze więcej rozkoszy. Gdy już oboje byliśmy o krok od dojścia, chlopak podniósł się lekko opierając swoje ręce obok mojej głowy na lozku. Jego biodra zaczęły się poruszać szybciej i mocniej, a ja złapałam go za szyję i przyciągnęłam jeszcze bardziej do siebie. Orgasm przyszedł do nas w tym samym momencie. Na chwilę znieruchomieliśmy i wstrzymaliśmy oddechy oddając się całej przyjemności i ekstazie, która nas ogarnęła. Czułam go. Czułam to, o czym marzyłam przez dwa, cholerne, samotne miesiące. Fala przyjemności nieustannie pulsowała w moim ciele. Słyszałam jego szybki oddech, gdy leżał na mnie nie mogąc się ruszyć. Czułam jego miarowe bicie serca. Jego obecność tak blisko była jedyną rzeczą, której teraz potrzebowałam i której teraz chciałam.
Nie zostawię go już nigdy. 
 Nie zostawi mnie już nigdy.

NASTEPNEGO DNIA

Obudzilam sie w objeciach Bradleya. Usmiech momentalnie pojawil sie na moich ustach na samo wspomnienie ostatniej nocy. Wtulilam sie w Brada ale on sie nawet nie poruszyl, co bylo dziwne. 
-Bradley?-szepnelam. Zero reakcji.
-Brad?-krzyknelam i wyswobodzilsm sie z jego objec. Wciaz nie otwieral oczu. Pomyslalabym ze mial zawal czy cos ale wciaz byl cieply. Zadzwonilam na pogotowie i szybko sie ubralam narzucajac takze jakies spodnie na Bradleya. Karetka zjawila die szybko i niebawem bylismy w szpitalu. Lekarze nie chcieli ze mna rozmawiac. Byli zajeci podlaczaniem go do jakis urzadzen. Nie wiedzialam co sie dzieje. Usiadlam pod sala i czekalsm na jakies wiesci. Minela godzina i wreszcie jakas pielegniarka do mnie podeszla. Unioslam wzrok i zobaczylam ta idealna dziewczyne ze zdjec. Wszystko zaczelo do siebie pasowac. Brad byl chory a ta pielegniarka mu pomagala jakos funkcjonowac. Okazalo sie ze Bradley mial chore serce i pilnie potrzebowal przeszczepu ale nie moze znalesc dawcy. Mijaly dni a ja codziennie bezradnie przesiadywalam w szpitalu...
Dlugo zastanawialam sie nad tym. Ale teraz juz jestem pewna. Kocham go. Zrobie to dla niego. Moze dla mnie to bedzie koniec ale dla niego nowy poczatek. Zostane dawca.


Event of reality & the new life#29

Bradley oglądał sport w telewizji, a ja leżałam w poprzek łóżka opierając głowę o jego klatkę piersiową i bawiłam się jego włosami przypominając sobie ostatnie godziny, ostatni dzien.
W ogóle nie wychodziliśmy z domu. Czas spędzaliśmy głównie na kochaniu sie.
Pomimo czasu, który spędziliśmy z sobą, nadal nie mogliśmy się sobą nasycić. Cały czas byliśmy razem nie odstępując siebie na krok. Każde z nas chciało mieć drugą połówkę na wyłączność, czego efektem było to,  że odizolowaliśmy się od świata zewnętrznego i zamknęliśmy w naszym małym świecie niekończącej się przyjemności. Prawie nic nie jedliśmy, za to dużo spaliśmy i leżeliśmy. Po prostu cieszyliśmy się sobą. Teraz nasze ferie dobiegly konca i czas stawic czola rzeczywistosci. Wrocilam do szkoly a Brad do pracy. 
*wibracje telefonu*
Dostalam smsa.

OD: Brad ;*
Dzisiaj jest przesluchanie do Xfactora w naszym miescie. Umm chlopaki mnie namawiaja zeby isc... Sam nie wiem. 

DO: Brad ;*
Super. Nie masz wyboru. Musisz isc. Zrob to dla mnie. xx

OD: Brad ;*
Dla ciebie wszystko. Wiesz o tym. Widzimy sie po castingu. xo

I tak zleciala lekcja polskiego. Nie moglam sie skupic. Myslalam tylko o nim. Zawsze mial talent i juz od dluzszego czasu byl w zespole. Mysle ze ma spore szanse przejsc dalej. Trzymalam za niego kciuki.


ROK POZNIEJ...
Brad i The Vamps wygrali Xfactora. Nie moge wyrazic slowami jak jestem dumna z moich chlopcow. Ciagle koncerty, masa fanek, wywiadow. Przez trasy koncertowe rzadko sie widujemy, ale nie winie go za to. Nie chce go ograniczac. Udaje ze wszystko jest w porzadku choc czasem zdaza mi sie uronic potok lez do poduszki. 
Zalogowalam sie na tt i przegladalalam jakies posty o The Vamps. Nagle natknelam sie na zdjecie Brada obsciskujacego sie z jakas laska. "To napewno nic nie znaczy" powtarzalam sobie, ale tych zdjec bylo naprawde duzo. Na jednych przytulali sie a na niektorych nawet trzymali za rece. Nie dopuszczalam do siebie mysli ze moglby mnie zdradzac, ale fakty mowily same za siebie. Najgorsze bylo to ze ona byla taka  idealna.

Crying & the emptyness #0

PROLOG

"Najgorszy rodzaj płaczu jest cichy . Drugi, kiedy wszyscy śpią. 
Trzeci, gdy się czuje coś w gardle, a oczy stają się rozmazane od łez. 
Czwarty z nich to ten kiedy po prostu chcesz krzyczeć. 
Piąty, gdzie trzeba wstrzymać oddech, chwyć żołądek i  milczeć. 
A szósty, w którym już nie mogę oddychać...

Jeden, kiedy zdajesz sobie sprawę, osoby, która znaczyła dla ciebie wszystko, już nie ma.
Jeden, kiedy zdajesz sobie sprawę, nikt nie jest tu dla Ciebie."

Dlugo zastanawialam sie nad tym. Ale teraz juz jestem pewna. Kocham go. Zrobie to dla niego. Moze dla mnie to bedzie koniec ale dla niego nowy poczatek.



Powinnam zrobic prolog na poczatku sle tak wyszlo. To taka mala zapowiedz konca opowiadania, ktory bedzie juz calkiem niedlugo. Moze zaczne pisac nowe opowiadanie ale o tym napisze jeszcze w epilogu ;) xx

Forgiveness #28

-Co to kurwa ma być?!-krzyknął wchodzący do sypialni Bradley. Czulam sie bardzo źle.  On specjalnie wrocil wczesniej a ja go zdradzilam. Czulam jak po moich policzkach zaczal splywac strumien lez. Harry jak porazony zaczal sie ubierac a ja siedzialam naga na łóżku zakrywajac tylko swoje cialo kocem.
-Yyy ja juz lepiej pojde.-powiedzial Harry wychodzac. Gdzies w srodku mnie bylo mi przykro ze sie tak zachowal. Nic dla niego nie znaczylam. Poprostu spelnil swoja zachcianke.
-Nie tak szybko, łajzo!-krzyknal Brad i wymierzyl mu mocny cios w sam srodek twarzy. Uslyszalam nawet trzask pekanych kosci. Ugh. Hazz padl na podloge trzymajac sie za krwawiacy nos. Wstal i rzucil mi spojrzenie typu "to twoja wina" i wyszedl. Nie chcial nawet oddac Bradleyowi. Nie chcialo mu sie starac, zabiegac... o mnie.
Podczas tego zajscia zdazylam sie niepostrzezenie ubrac. Nie moglam tam dluzej zostac. Wyszlam z sypialni zostawiajac wscieklego Brada samego. Na odchodne rzucilam mu tylko krotkie "Przepraszam" i wybuchlam placzem po raz kolejny. Wybieglam przerazona na ulice. Naszczescie jechala jakas taksowka. Jechala dosc wolno, wiec weszlam na ulice i zaczelam machac rekami aby sie zatrzymala... ale ona jechala dalej. Gdy byla juz naprawde blisko zaczelam robic szybkie kroki w tyl. Krzyczalam zeby sie zatrzymala, ale kierowca pojazdu rozmawial przez telefon i nawet mnie nie zauwazyl. Samochod przyspieszyl a ja nie zdazylam odskoczyc na bok. Metr. Centymetr. Milimetr... i wielki BOL.

Nie wiedzialam co sie ze mna dzieje. Bylam w jakiejs pustce. Dookola mnie geste ciemnosci. Nie bylam w stanie zauwazyc nawet swojego ciala. Gdzie ja jestem? Slyszlam tylko czyjs glos. Byl tak daleko ale tak jakby sie przyblizal. Bradley. Mowil do mnie.
-Jade, tak bardzo cie kocham. Prosze cie nie zostawiaj mnie. Nie zostawiaj mnie samego. Nie dam rady bez ciebie. Jestes dla mnie wszystkim. To wszystko moja wina. Jade, wiedz ze ci wybaczam. Zaniedbywalem cie, a ten skurwysyn Styles to wykorzystal. Pewnie mnie nie slyszysz, ale pielegniarka powiedziala ze to mozliwe. Oh. Prosze otworz oczy...-nagle poczulam ucisk mojej dłoni. Bradley wzial mnie za reke. Moje cialo zaczelo do mnie wracac. Przypomnialam sobie. Zdrada. Wypadek. Spiaczka. Wszystko mnie bolalo, ale w tej chwili najwazniejsze bylo dla mnie ze Brad mi przebaczyl. Nie mialam sobie jeszcze wystarczajaco sily zeby sie obudzic. Toczylam walke miedzy moim cialem a duchem. Chcialam sie poruszyc ale bylam zbyt slaba. "Jade dasz rade!" powtarzalam sobie. I nagle... Tak! Udalo mi sie. Poruszylam  palcem. Zaraz na mojej dloni poczulam wilgoc. Krople wody... lzy. Bradley plakal. Tym malym gestem dalam mu nadzieje, nadzieje ze wszystko bedzie dobrze. Wyjde z tego. Nigdy wczesniej nie widzialam go placzacego. Nie nawidze tego uczucia. Sparawilam, ze moj chlopak cierpi. Najchętniej wtulilabym sie w niego i nie pozwoliła juz odejsc.

Minelo pare dni. Nie wiem ile. Bradley przychodzil do mnie codziennie. Ciagle do mnie mowil. Opowiadal jak mu minal dzien i ogolnie... Mozna powiedziec, ze przez ten czas "rozmawialam" z nim czesciej niz przez ostatnie miesiace, ktore przesiadywal w studiu.
-Musze juz isc. Przyjde jutro. Pa, Jade.-wstal i pocalowal mnie w policzek. Slyszlam kroki. Oddalal sie coraz bardziej.
-BBBBB.... Brad... Bradley! -krzyknelam.  Urządzenia monitorujace wokol mnie oszalaly i zaczely glosno piszczec. Nareszcie. Bradley jak poparzony odwrocil sie w moja strone i podbiegl do lozka.
-Oh Jade. Obudzilas sie. Tesknilem. Jak sie czujesz?
-Dziwnie...-wychrypialam. Trudno było mi cokolwiek mowic po tym wszystkim. Moje oczy powoli przyzwyczajaly sie do swiatla. Mimo, iz tego jak sie teraz czulam nie zycze nikomu to bylam bardzo szczesliwa. Czulam ze zyje.

Tydzien pozniej...
Wrocilam do domu. Moje cialo bylo wciaz obolale ale nie zwracalam na to uwagi. Cieszylam sie każda chwila. Brad opiekowal sie mna i z dnia na dzień było co raz lepiej. Dowiedzialam sie ze Harry sie przeprowadzil. Uff. Znajoma sasiadka nawet cos mowila ze ma kogos... Kendall jakas tam. Szybko sobie znalazl pocieszenie. No coz.
Siedzialam na lozku czytajac jakas psychodeliczna ksiazke. Po sypialni rozchodzil sie dzwiek wody uderzajacej w lazienkowe plytki. Bradley bral prysznic. Drzwi od lazienki zawsze byly lekko uchylone. Poprostu nie wstydzilismy sie siebie. Nie moglam sie skupic na ksiazce wyobrazajac sobie nagie cialo Brada, na ktore powoli splywala woda z prysznica. Nastala cisza a chwile potem na lozku usiadl ubrany juz chlopak. Nagle zadzwonil moj telefon. To byla Mer. Od razu odebralam. Mer byla na mnie zla ze nie powiedzialam jej o wizycie w szpitalu. W sumie jej sie nie dziwie ale nie chcialam zeby sie martwila.
-Opowiadaj mi wszystko ze szczegolami.-nalegala
-No wiec bylam tam pewnie okolo miesiaca...-zaczelam, lecz poczulam na swojej nodze reke Bradleya sunąca coraz wyzej. "Przestan! Nie moge sie skupic" krzyknelam do Brada ale tak żeby Mer tego nie uslyszala. On tylko łobuzersko sie usmiechnal i dazyl do swojego celu.
-Jade, jesteś tam?
-Yyy tak, jestem. Potracila mnie taksowka.-kontynuowalam. Reka Brada dostala sie do mojego rozporka. Rozpraszal mnie ale mimo tego probowalam dalej rozmawiac przez telefon. Bradley zsunal mi spodnie i rzucil gdzies na podloge. Staralam sie na niego nie patrzec. Utkwilam swoje spojrzenie na bialym suficie i ciagle rozmawialam z Mer, ktora wciaz mnie wypytywala. Bradley blazil swoimi rękoma po moich udach i wreszcie dotarl do majtek. Szybko sie ich pozbyl i zaraz potem poczulam w sobie jego dwa palce. Wykonywal okrezne ruchy doprowadzajac mnie do szalenstwa. Wiłam sie pod jego dotykiem.
-Jade, biegniesz gdzies czy cos? Strasznie sapiesz.-dopytywala sie Mer. Ja oczywiscie zaprzeczylam i zwalilam wine na slaby zasieg. W koncu Brad wyjal ze mnie swoje palce. Uh. Ale to nie trwalo za dlugo bo zaraz chlopak mocno rozszerzyl mi nogi i wszedl we mnie. Jego penis znalazł się we mnie, wypełniając mnie całą, wysyłając mnie na Księżyc i z powrotem.
-O kkkkurwa Bradley!-krzyknelam. Byłam na niego zła i napalona w tym samym momencie. Niebezpieczne połączenie.
-Shhh.-powiedzial i zaczal skladac pocalunki na moim ciele ciagle penetrujac moja pochwe. Wylaczylam telefon i rzucilam na podloge . Moje cialo bylo wrecz bezwladne. Bradley wyjmowal ze mnie swojego przyjaciela zeby za sekunde znowu go wlozyc, tym razem jeszcze glebiej. Bylo cudownie. Nie moglam wytrzymac tego napiecia i zmienilam pozycje. Teraz ja gorowalam ujezdzajac go jak najszybciej potrafilam. Bolaly mnie jeszcze plecy po wypadku ale to uczucie ktore czulam w tej chwili zdecydowanie przewazalo. Momentalnie oboje doszlismy. Zawladnal nami wielki orgazm . Wtulilismy sie w siebie i zaraz odplynelismy w kraine snu...

CDN.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ ;*

~~~

Stephen King

„W pisaniu nie chodzi o zdobywanie pieniędzy, sławy czy uznania. Koniec końców piszemy, by wzbogacić życie naszych czytelników i swoje przy okazji. Chodzi o uszczęśliwianie. Po prostu o uszczęśliwianie."

Ah. Musiałam to napisać ;) to takie prawdziwe jeśli chodzi o to opowiadanie. Dedykuje to dla mojej Jade ♡